Dzisiaj był wyjątkowy dzień, na który z pewnością większość z nas czekało. To dzisiaj nasi chłopcy zaczną bój o Mistrzostwo Świata! Od samego rana Nikuś wraz z Olką, męczą mnie. Jedna nie wie, czy wszystko spakowała, druga nie wie czy wgl powinna jechać.. Ach ta Wera. Ona dalej twierdzi, że nic jej nie łączy z Drzyzgą. Ba! Ostatnio podobno nawet on sobie kogoś znalazł, wtedy to miałam małe piekło. Bo jak on mógł jej coś takiego zrobić, on nie miał prawa sobie nikogo znaleźć.. skomentowałam to banalnie, na swój sposób - Face Palm w sam czubek głowy i jedno wielkie JA PIERDOLE.
Razem z Kłosową doszłyśmy do wniosku, że albo im pomożemy, albo ona nas zamęczy na śmierć. Na początku postanowiłyśmy, że z nią pogadamy.
Na początku nie chciała o tym rozmawiać, ale jakoś we dwie zdołałyśmy ją przekonać! Ot to ci talent mamy!
- Posłuchaaj.. Powieedz ty nam - zaczęłam.
- Czy ty kiedykolwiek obiecywałaś sobie coś z Fabim? - Skończyła za mnie Olczia.
- No nie, w sumie, to byliśmy tylko przyjaciółmi, bo ja nie chciałam, bo się bałam, że nie damy rady.. No i on to wszystko przyjął do wiadomości, w sumie nie miał wyjścia, co na początku baardzo mnie uszczęśliwiło.- mówiła chaotycznie - Ale do czasu..
- Aż sobie kogoś nie znalazł? - Spytałyśmy z Olą w tym samym momencie. Bez jaj, ja powoli zaczynam się nas bać!
- No ale kurwa co ja poradzę? Nie moja wina, że wybrał ją.
- No jak to nie twoja?! - Nie wytrzymałam.
- Sama powiedziałaś, że dałaś mu kosza! Wera, ja piernicze.. Walcz o niego do jasnej ciasnej, bo ta laska z którą teraz jest za kija pana do niego nie pasuje!
-Myślisz, że to takie łatwe? - w jednej chwili zaszkliły jej się oczy. - Ja na prawdę, chciałabym to odbudować.. Nie chcę być jego przyjaciółką, chcę czegoś więcej..
- Więc dzisiaj będziesz miała wspaniałą okazję, żeby mu o tym powiedzieć. - Stwierdziła Ola, po czym się uśmiechnęła, wzięła głęboki oddech i rzekła - Ale laski, jak chcemy jeszcze w ogóle kogoś wcześniej zobaczyć to musimy się już zbierać..
Faktycznie. Było już grubo po 13, a otwarcie o 18. Chłopaki mieli mieć czas dla siebie od 14.30 do 17. Więc musiałyśmy się pośpieszyć. Moim pięknym fiatem wyjechałyśmy równo o 14.
Na miejscu byłyśmy przed 16. Z mojej perspektywy było to zwykłe spotkanie z przyjaciółmi + obejrzenie ( mam nadzieję) jednego z najlepszych meczy i to nie bagatelnie na Stadionie Narodowym. Dla Werczi był to jej własny mecz. Mecz o wszystko. Mecz o uczucia, o Fabiana. Trzymałam za nią kciuki i byłam pewna, że Drzyzga również czuje to samo, co ona. Ola natomiast chciała tylko zobaczyć się z Karolem. Co się wiązało z tym, że zostanę zupełnie sama, w tej wielkiej Warszawie! Nawet się cieszyłam. Ale na początku musiałam się ze wszystkimi przywitać.
Weronika.
Sama nie wiem.. Bardzo zależy mi na Fabim, ale boje się.. Tak bardzo się boję, że z perspektywy czasu jego uczucia do mnie po prostu znikły. Wtedy po meczu, w prawdzie spędziliśmy wspólną noc, ale zaraz po niej obiecaliśmy sobie, że zapomnimy. Można powiedzieć, że ja to na nim wymusiłam. Myśl o setce kilometrów bez niego przeraziła mnie dogłębnie. On nie był zachwycony tym faktem. Oczywiście przez pierwsze kilka dni próbował się do mnie zbliżyć, ale skutecznie mu to utrudniałam. Postanowiliśmy zostać przyjaciółmi. Byłam pewna, że dobrze robię, że to nie ma sensu.
Tak było kiedyś..
Dzisiaj już wiem, że popełniłam największy błąd w swoim zaledwie 19 letnim życiu. Kiedy Fabi oznajmił mi, że od jakiegoś czasu związał się z jakąś Klarą * , serce pękło na milion kawałków. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę z tego, jak silnym uczuciem go obdarzyłam. To jest niesamowite jak nagle wszystko może runąć. Cały mój dotychczasowy świat, całe moje życie. Moje egzystowanie z tak brutalną prawdą stało się jeszcze trudniejsze.
Wraz z dziewczynami weszłyśmy do hotelu w którym przebywala nasza kadra. Natłok osób nas przeraził.. Cały hol był otoczony przez natrętnych dziennikarzy, każdy chciał choć przez chwilę porozmawiać z którymś z chłopaków. Niestety. Ich starania poszły na marne, gdyż żaden z nich nie miał zamiaru wyjść i stawić im czola. Niestety, ale musiałyśmy Przejść się schodami na aż 4 piętro. Zmordowane zapukałyśmy do byle jakich drzwi. Otworzył nam Piotrek, po czym grzecznie zaprosił nas do środka. W środku siedziala Ola. Od razu jak ją zobaczyłam, to wiedziałam, że przeszkodziłyśmy, ale cóż..
-Może czegoś się napijecie? - spytała Ola.
-Nie dzięki. - Odparła Ola, tylko że tym razem Kłosowa. - wiecie może gdzie jest Karol? -dopytała.
- dwa pokoje dalej. - odparł Nowakowski. Ta wstała i poszła. Normalka. Lilka wybiegła razem z nią zostawiając mnie sama..
Liliana.
Po kilku minutach zapukałyśmy do drzwi. Otworzył Buszek w samych bokserkach.
- Siemka.
- Klosa nie ma, ale wejdzcie. - zrobilysmy minę typu 0_o po czym weszlysmy.
W całym pokoju panował masakryczny bałagan. Walaly się po nim buty, ciuchy, torby jak mniemam treningowe, skarpetki, wszystko! Usiadłyśmy na łóżku, które było jako jedyne "wolne", na drugim leżała sterta brudnych rzeczy..
-Fajnie tuu macie. - powiedziała Ola. Buszu się uśmiechnął tak bardzo slodkooo, że aż nawet i ja się uśmiechnęłam. Siedzieliśmy tak sobie z ładne pół godziny. Pewnie zastanawiacie się dlaczego nawet nie zadzwoniłyśmy do niego. Odpowiedź jest prosta. Ten niedorozwój zapomniał telefonu. Razem z Ola i Rafałem zaczęliśmy ogarniać jego zdjęcia. Śmiechu było co nie miara. Setki selfie z dziubkiem, sam Kłos w bokserkach z różową panterą.. masa selfie z Wrona (!), Buszkiem, Zatim i innymi. Oczywiście przyjmujący każde zdjęcie musiał skomentować, przy czym wgl nie przestawaliśmy się śmiać. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy do pokoju wszedł Karol.
-Ekchem. - od razu podnieslismy głowy do góry i skupiliśmy się na nim. - czy to aby przypadkiem nie jest mój piękny I phone?! - Spytał po czym wyrwał nam telefon i zaczął go głaskać i całować..- przepraszam, że zostawilem cie na pastwe losu tych gamonii.. iiiii Oluusi oczywiście.
Wyglądało to przekomicznie. Ola udawała obrażona, a Kłos, jak to Kłos, wziął to na serio i wyprosił nas.
-Zajebiście! - krzyknęłam.
- Może masz ochotę na mały obiad?- spytał. Było trochę po 16, więc czemu nie. Poszliśmy do restauracji hotelowej w której to ja zamówiłam sobie sałatke grecką i świeży soczek pomarańczowy, a Buszu wziął jedynie sam sok. Czasami szkoda mi tych siatkarzy..
-Ja tu się opycham, a ty pewnie też głodny, chcesz dzioba? - spytałam wystawiając w jego stronę widelec z oliwka.
- Nie lubię oliwek, ale od ciebie się skusze.. - uśmiechnął się po czym zjadł wyżej wymienione warzywo.
-Dzięki, ratujesz mnie przed śmiercią głodową..
-Ze mną nie zginiesz.. - stwierdziłam.
Rafał to bardzo pozytywny człowiek. Wydaje się być takim trochę cichym chłopcem.. tak naprawdę jest wulkanem energii. Przez cały czas opowiadał jakieś smieszne sytuację zza kulisów kadry, trochę kawałami sypał.. Nawet nie zauważyliśmy kiedy to było po 17 i siatkarz musiał się zbierać. Nie chciałam się z nim żegnać, ale niestety obowiązki wzywają.
Odprowadził mnie pod same drzwi mojego pokoju.
-Dzięki za obiad.
-Do usług. - i znowu się uśmiechnął w ten swój charakterystyczny sposób.
-Skopcie im tyłki. - powiedziałam, po czym dałam mu soczystego dziubka w polika, po czym weszłam do pokoju..
W środku były już dziewczyny ubrane w barwy narodowe. Każda z numerem swojego ukochanego. Ja natomiast nałożyłam biały t-shirt z krzyżem i dżinsy. Do tego czarne trampki. Wiem.. przyjaciel siatkarz, a ja nie mam nawet koszulki z repry. To znaczy.. ja mam, ale nie za bardzo chciało mi się jej szukać, poza tym czasu nie było.
- To co laski, gotowe na najpiękniejszy wieczór waszego życia?! - krzyknęła Wera.
- Pytanie.. - odpowiedziała z uśmiechem Ola. Nawet jej humor powrócił.
Równo na osiemnastą weszłyśmy na stadion. Od samego progu czuć było te wspaniałą atmosferę. W środku kupiłyśmy sobie dwie wody. Do naszych miejsc doszlysmy parę minut po 18. Akurat swój występ kończyła Cleo. Nawet się ucieszyłam. Nie lubiałam za bardzo muzyki jaką razem z Donatanem tworzą.
Wszystko było pięknie urządzone. Można nawet by rzec, że dopięte na ostatni guzik. Ale co tu się dziwić. Naszym chłopcom należą się takie warunki. W trakcie oficjalnego otwarcia kibice dostali swoje 5 minut i razem odspiewalismy znana na calą siatkarską Polskę piosenkę - Zawsze tam gdzie ty. W trakcie refrenu po prostu się poplakalam. Zamknęlam oczy i odplynelam. Kochałam to. Ta szczerość płynąca z ludzkich serc. I tylko jeden cel. Doping dla naszych siatkarzy, którzy dzisiaj mają swoje święto!
Nie wierzyłam własnym oczom. Serbia, która wydawala się jednym z najgrożniejszych przeciwników w naszej grupie, przegrała z nami do 0. Radość była przeogromna. Każdy kibic płakał ze szczescia. Ale to przecież normalne.
Po meczu od razu pojechałam do hotelu. Tym razem bez większych ekscesów. Na miejscu czekalo na nas, a raczej na siatkarzy, masa dziennikarzy. Powoli zaczynalo mnie to wkurzać. Brałyśmy klucze z recepcji, gdy na holl weszli bohaterzy wieczoru. Wtem paparazzi obkrazylo ich. Widać było, że żaden z nich nie ma ochoty na udzielanie wywiadu.. no ale cóż.
Do pokoju weszlysmy chwilę po 23. Postanowilysmy, że poogladamy jakiś film. Włączyłam więc swojego wypasionego laptopa i zaczęłam szukać czegoś nadającego się do obejrzenia jak i wartego naszej uwagi. Padło na: Gwiazd naszych wina.. W trakcie seansu ktoś zapukał do drzwi..
____________________
Witam ponownie :)
Komentujesz = motywujesz :>
Lajk ;*
Już kolejny raz slysze o tym filmie... chyba zobacze go.
OdpowiedzUsuńRafal pozytywny gosc, jak kazdy siatkarz. Moze Fabian rzuci ta Klare, gdy "przyjaciolka" wyzna Mu swoje uczucia?
Bardzo na to licze ;)
Pozdrawiam
Świetny rozdział :-) zapraszam do mnie all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com
OdpowiedzUsuń