sobota, 27 września 2014

Dwa.

Wiesz jak to jest kiedy tak bardzo chcesz powiedzieć drugiej osobie prawdę, a tak naprawdę nie możesz? I to nie dlatego, że nie chcesz, lecz dlatego, że stoisz pod ścianą. Bo ktoś cię zaszantażował. Bo ten ktoś nie ma uczuć. Jest pierdolonym tchórzem, który traktuje inne osoby jak możny Pan - sługę, jak ojciec - chłopaka córki, właśnie ! Ojciec, którego Ty nigdy nie miałaś. I szczerze nie przeszkadzało ci to wcale. Wolałaś już żeby cię krytykował, niż pieścił. On miał cię tylko utrzymać, płacić za dom, a ty miałaś starać się i zdobywać wykształcenie. I szczerze? Pasował ci taki układ. Może i jest to trochę egoistyczne z twojej strony, ale cóż, wolisz być zimną suką, niż kolejną zabawką w rękach tego człowieka.

                                                                            ~*~

Minął tydzień. Cholernie nic mi się nie układało. Od tamtego feralnego zdarzenia jestem bardziej, że tak powiem, uczulona na facetów. Nawet biedny Kłos po powrocie do Polski z męczących wyjazdów do Brazylii, Włoch i Iranu, został zbesztany z ziemią.
Choć nie interesowałam się aż tak siatkówką, śledziłam poczynania naszej kadry. Na kolejne mecze miałam nawet bilety! Wraz z Olą i Weroniką pojechałyśmy na mecze do Łodzi na mecze z Włochami. Wtedy można powiedzieć, że się przełamałam. Wygraliśmy z Włochami 3:2. Oczywiśnie nie obyło się bez błędów sędziów! A to co wyprawiał Berutto chyba każdego wkurzało. Ważna była wygrana polaków, byłam z nich mega dumna. Olka od razu wpakowała się pod bandy, czekając na swojego Karolka. Weronika przez nadmiar obowiązków nawet nie wiedziała, kto znajduję się w kadrze, więc migaczem podążyła za Kłosową. Ja natomiast jak najszybciej chciałam się ulotnić z hali. Powód? Nie chciałam znowu spotkać się z tą ofermą jaką był Wrona. Stanowczo działał mi na nerwy. Pomagał mojemu ojcu, a to już był najlepszy powód do znienawidzenia go. Ale oczywiście wiecie, że mam straasznego pecha, nie? Wychodząc z hali nadziałam się o Tomka Swędrowskiego, który bardzo dobrze mnie znał. Można powiedzieć, że jest dla mnie takim wujkiem.
- Lila! Co ty tu robisz?
- No właśnie chcę wyjść z hali. - Powiedziałam.
- No a ja właśnie byłem na zewnątrz.. nie wyjdziesz tędy, jakaś akcja, ktoś kogoś pobił i teraz tam policja jest i spisują świadków. *
- Jejku. Dam sobie jakoś radę..
- Nie ma mowy! Wyjdziesz tylnym wejściem.

W taki właśnie sposób musiałam udać się na tzw. tyły. Nieuniknione było spotkanie z siatkarzami! Na samą myśl o tym cała buzowałam ze złości. Najpierw weszliśmy za bandy, na boisko. Tam spotkałam Karola rozdającego autografy. Ten gdy tylko mnie zobaczył zaczął mnie ściskać i skakać jak najęty! A hotki jak tylko to zobaczyły zaczęły niemalże wrzeszczeć i wyrywać mnie od niego. Współczuje Oli. Taka fajna dziewczyna a swoje życie naraża. Co ten Kłos ma w sobie? Mniejsza o to.  Na boisku spotkałam jeszcze kilku innych siatkarzy. Między innymi Mario z Arkiem i Olim Winiarskim. Razem odbijali. To był uroczy widok! Mariusza znałam też już dość długo, ale nie utrzymywałam z nim jako takich kontaktów. Dalej poszliśmy na korytarz, byliśmy koło szatni reprezentacji Polski, kiedy do Swędrowskiego zadzwonił telefon. Ni z gruchy ni z pietruchy przeprosił mnie i powiedział, że zaraz załatwi dla mnie kogoś kto mnie odprowadzi do wyjścia. Nie chciał powiedzieć co się stało, więc grzecznie poczekałam. Jak myślicie, kto przyszedł mi na ratunek? Bingo! Andrzej Wrona we własnej osobie.
- Więc to ty jesteś tą potrzebującą? - Spytał z jakąś taką ironią.
- Dam sobie radę.
- Ok. Ale pamiętaj, że tu jest pełno ochroniarzy, którzy mogą wziąć cię za wariatkę.
- Nienawidzę cię. - Powiedziałam, a ten się uśmiechnął. - Prowadź.
Dalej nie rozmawialiśmy. Odprowadził mnie pod drzwi. Faktycznie, duużo dużych panów się kręciło z napisem OCHRONA na koszulkach. Gdy już byłam na zewnątrz doszłam do wniosku, że miałam tak naprawdę uciec przed spotkaniem z szatynem, a tak naprawdę do tego spotkania doszło. Jakieś fatum nade mną ciąży.
Poszłam do samochodu, usiadłam na miejscu pasażera i czekałam na dziewczyny. Mecz zakończył się pół godziny temu, a te dalej na tej hali. Zadzwoniłam do Oli, ale nie odebrała, no tak. Pewnie teraz migdali się wraz ze swoim Karolkiem. Werka za to odebrała i powiedziała, że ona dzisiaj przenocuje w Łodzi. Ocho! Czyżby wyrwała jakiego siatkarzyne po drodzę?
Wkurzyłam się. Minęła godzina a Oli nadal nie było. Zadzwoniłam jeszcze raz, powiedziała, że już idzie.
- Gdzieś ty tyle była?!
- No na hali. Wiesz co tam się działo?!
- Wiem!
- To powiedz.
- Nie!
- Czemu?
- Bo ty powiesz, że to nie prawda.
-Nie wiesz!
I tak oto właśnie minęła nam podróż do Bełka. Uwielbiałam się z nią tak kłócić.
Do domu weszłam padnięta, miałam siłę tylko i wyłącznie na spanie, a i dojście do łóżka sprawiało mi nietypowy problem. Olka stwierdziła, że nie chcę jej się jechać do domu więc znowu musiałam okazać się dobrą kumpelą i ją przenocować.
Leżałam sobie w łóżeczku, kiedy to Ola postanowiła do mnie wbić.
- Aaaa wiesz..- zaczęła.
- Wieem.. - Przerwałam jej, ale jak tylko zobaczyłam jej mordercze spojrzenie, to od razu skapitulowałam. - Mów.
- Werka ma wielbiciela..
- To to wiem.
- Ale nigdy nie zgadniesz kto!
- Oświeć mnie.
- Mister Drzyzga!
- Co proszę?
- No gadali, gadali, a potem..
- Wieśniaku! Nie mówi się gadali, tylko rozmawiali. - Wtrąciłam się.
- Oj.. no i potem ona z nim poszła i on poszedł do szatni szybko się ogarnął i wyszedł gdzieś z nią. Rozumiesz to?!
- Tak, rozumiem. A czy mogę iść już spać?
- Dobranoc - Powiedziała i wyszła. Kto by pomyślał, Wera i Fabian..

Na drugim meczu już takich odpałów nie było. Wygraliśmy tym razem 3:1 . Byłam mega dumna! Chłopaki pokonali znowu squadre Azzurą.

Minął tydzień, Polska mierzyła się z Brazylią. W Krakowie wygraliśmy 3:1. Olka z Werką pred telewizorem szalały, ja natomiast je nagrałam.
- Lepiej dla ciebie, jak ten filmik nie ujrzy światła dziennego! - Krzyknęła Ola.
- Inaczej już nie żyjesz! - Dodała Wera.

Następny mecz okazał się wielką klapą. W Bydgoszczy przegraliśmy sromotnie 3:0. Dziewczyny od razu zadzwoniły do swoich amantów (choć Weronika twierdzi, że nie jest z Fabianem) , ja i tak wiem swoje!

W Gdańsku, tydzień później wygraliśmy z Iranem. Na naszym terenie, pokazaliśmy, kto jest lepszy. Co nie znaczy, że Iran jest słaby. Kolejne 6 punków poszło na naszą zaliczkę.
O wyjściu z grupy miał jednak zadecydować mecz Włoch z Brazylią. Jednak Włosi ponieśli klęskę dwa razy po 3:1. Po cichu liczyliśmy jednak na nich, ale jak to mówią, umiesz liczyć-licz na siebie.

Jednak chłopaki w ogóle się tym nie przejęli. Mieli więcej czasu na odpoczynek. Mogli lepiej przygotować się do Mistrzostw Świata, które zacząć się miały 30 Sierpnia.

______________________________

Na razie tylko na tyle mnie stać :( Przepraszam, miałam dodawać co tydzień, a dodaje po dwóch miesiącach. Ech, cała ja! Mam nadzieję, że mi jednak wybaczycie, teraz będę starać się dodawać regularnie.
A ten rozdział dedykuje mojej wiernej czytelniczce Gabrysi Kostur :D Ona chyba najczęściej mnie dręczyła, abym w końcu coś dodała! :)
A jak by ktoś zapomniał, to jesteśmy MISTRZAMI ŚWIATA. Przyznam, że nadal w to nie wierze, w kółko wciskam replay . Płakałam jak bóbr. To jest coś pięknego! :))
This is Volleyball!